Wysłany: 2020-03-06, 21:09 [W III] Tuldora o walce luźne przemyslenia
Tuldi wrócił z roboty epicko wkurzony więc zdecydował się odprężyć i odpalić W3, akurat tak się zdarzyło iż po 5 minutach doszedł do momentu gdy Geralt z Ciri trafiają na Łysą Górę a jak wiadomo pierwszą częścią walki (czyli wiedźmami) zajmowała się szarowłosa...
po 30 minutach tuldi wku*wiony 10x bardziej niż wcześniej stwierdził "ku*wa mam to w dupie" i wyłączył W3... i teraz (czas na fanfary) to co w temacie wątku się znalazło - czyli przemyslenia na temat walk... konkretnie walk prowadzonych przez Ciri gdy gra zmusza nas do wcielenia się w Niespodziankę:
Ja naprawdę rozumiem że Ciri jest kobietą... ale... no właśnie - kobietą a nie piz*ą! Za kazdym razem gdy wcielam się w białowłosą mam wrażenie że mnie szlag trafi - mimo szkolenia ani uników, ani parowania, and odskoków (no te ostatnie jakoś imituje jej zdolność 'migania') jakby tego było mało ona chyba na piknik w tej swojej koszulinie poszła bo na pewno nie do walki - ilekroć jej ktoś zada chociaż jeden cios mam wrażnie że dziewczę pęknie niczym błona na suto zakrapianej imprezie... Jakby tego było mało jej zdolność pozwalająca zaatakować kilka celów na raz (ta która się ładuje) jest tak zbugowana iż często po jej odpaleniu znikamy... i mimo że uderzamy wrogów to i tak po drodze zbieramy obrazenia od ciosu wroga jaki 1s po naszym zniknięciu doszedł do pozycji w której JUŻ NAS NIE MA... Czy jest to efekt zamierzony i Ciri jest po prostu masochistką-nimfomanką jaka uwielbia sama nadziewać swój tyłek na cudzy miecz? Nie wiem, ale z kazdym przejściem gry nabieram takiego odczucia...
A co Wy sądzicie moi mili? Jakie walki w W3 sprawiają ze macie ochotę walnąć monitorem o ścianę lub zastosować któryś z dłuższych tekstów Talara?
_________________
Heinrich Heine napisał/a:
Sen jest dobrą rzeczą, śmierć jeszcze lepszą, ale najlepiej byłoby wcale się nie narodzić.
Alvarez o modowaniu napisał/a:
Może przytoczę twierdzenie Liberty'ego, które jakoś tak idzie: planujesz jakiś projekt, wyznacz sobie termin, pomnóż potrzebny czas przez 2 a i tak nie zdążysz.
Wybrane fragmenty banterów:
Edwin napisał/a:
-Phi! Porównywać mnie do jakiegoś podrzędnego nekromanty! (Stanowczo na zbyt wiele sobie pozwala, muszę pokazać mu gdzie jego miejsce.) Prawdopodobnie przemawia przez ciebie zwykła zazdrość. Wy, maluczcy macie tendencje do zawiści wobec tych, którzy was przerastają. Ja zaś czynię to nie tylko talentem ale i wzrostem, karzełku.
-*Posłał Edwinowi szeroki uśmiech przemawiając serdecznym tonem* Jeszcze raz nazwiesz mnie „karzełkiem” a utnę ci na dole coś niezwykle małego, co może jednak mimo wszystko być ci drogie. Gdy zaś chodzi o te dyrdymały o talencie... znów przypominasz mojego żałosnego, byłego towarzysza...
Minsc napisał/a:
-Niebywałe, że ten chomik jeszcze oddycha. Znajdując się nieco bliżej ciebie wielkoludzie na pewno zaniechałbym tej czynności, powiedz, uważasz że pranie onuc urąga twej męskości, czy po prostu lubisz informować wrogów zapaszkiem o tym, iż się do nich zbliżasz?
-Boo być może jest niewielki Montaronie, ale jest też o wiele silniejszy niż się zdaje. A to, co czujesz to zapach prawdziwego mężczyzny, który przykryje każdy odór zła, na jaki trafi, co nie, Boo?.
Viconia napisał/a:
-Mmm... wciąż robisz wrażenie Viconio, moja ty hebanoskóra kusicielko. Zdajesz sobie sprawę jak działasz na otoczenie, prawda?
-Oczywiście samcze, dzięki temu jalukul, mężczyźni tacy jak ty – myślący kroczem zamiast głową – stają się łatwiejsi w kontrolowaniu
Tuldi, Tuldi ty chyba naprawdę miałeś dzisiaj zły dzień.
Odpowiadając na twoje pytanie - żadne, chyba że na własne życzenie chcę utrudnić sobie życie i porywam się na przeciwnika 20 albo i więcej leveli mocniejszego. To generalnie nie jest trudna gra, mam wrażenie że trudniejsza była dwójka.
Nie da się ukryć że po przeskoczeniu na Cirii gracz czuje się jak po przesiadce ze sportowego samochodu do malucha ale ma to fabularny sens. Z jednej strony mamy w pełni wyszkolonego wiedźmina z kilkoma dekadami praktyki z drugiej młodą dziewczynę która przeszła przyspieszone szkolenie, bez mutacji i zna parę magicznych sztuczek nad którymi nie do końca panuje. Byłoby wręcz dziwne gdyby dorównywała siwemu.
Co do wiedźm to serio nie kapuje czemu sprawiają ci problem. Przeszedłem przez nie jak gorący nóż przez masło stosując klasyczną taktykę doskocz-prz***eprz-odskocz i to w zupełności wystarczyło. Już więcej problemu miałem w kasynie Juniora bo tam ciasno, dopiero po paru próbach wpadłem na pomysł by cofnąć się na schody i rąbać podchodzących pojedynczo przeciwników.
Dobry temat. Zakładam, że mowa o "Drodze ku zagładzie". Chcecie walki? To ją Wam dam. Dacie radę przez to przebrnąć!?
Co do Ciri.
Cytat:
po przeskoczeniu na Cirii gracz czuje się jak po przesiadce ze sportowego samochodu do malucha ale ma to fabularny sens
Moim zdaniem nie ma, a jeśli już to nie w takiej formie. Przeskoki na Ciri całkowicie wybijają z - jak ja to nazywam - flow. Inni mówią o immersji. Nie lubię nadużywania tego argumentu, ale pasuje tutaj. Fabularnie to zadaniem Geralta jest poznawanie historii Ciri. Gdybyśmy jednak mieli do wyboru - gra Geraltem albo Ciri (albo innymi postaciami) - O! To już byłoby coś qrewsko wspaniałego. Ale w tym kształcie, co jest, perspektywa Ciri to głównie walki i to niełatwe. Więc fabuła fabułą, ale i tak wszystko skupia się na walkach, a nie poznawaniu jej historii.
Ja tej zdolności specjalnej Ciri używam głównie do wykańczania przeciwników na skraju śmierci i przeciwko tym, którzy używają tarcz (jak zostaną sami). Generalnie jej możliwość używania, z tego co zauważyłem, zależy od dystansu, w jakim znajdują się przeciwnicy. Musimy być odpowiednio blisko i wyczuć, kiedy są. No właśnie, wyczuć.
Podczas walki z wojownikami Dzikiego Gonu (np. w Lofoten) jest jak pisze Tuldor - zbieramy bęcki, gdy używamy teleportowania. Otrzymujemy ciosy chwilę po teleportacji. To nie byłoby problemem, ale wtedy zdolność Ciri do regenerowania zdrowia nie zaskakuje często. W zasadzie zawsze przeładowuję grę i dopiero wtedy regeneracja działa. Tak samo często - o ile nie zawsze - mam w siedzibie Skurwiela Juniora. On używa zatrutego ostrza, więc naprawdę łatwo zginąć.
Ta druga zdolność, którą otrzymujemy w Kaer Morhen (aktywowanie amuletu od Triss) jest bardziej niebezpieczna niż użyteczniejsza ;]. U mnie zawsze kończy się utratą co najmniej 1/3 punktów życia, jeśli używam.
Summa summarum - tak jak pisze torian. W przypadku tych, którzy kontratakują lub skutecznie blokują - 1-2 szybkie ataki lub jeden potężny i odskok. 1 atak w przypadku wojowników Dzikiego Gonu. Po dwóch zawsze kontratakują kopniakiem lub wytrąceniem z równowagi.
Ogólnie.
Poziomy trudności. W zasadzie nie otrzymaliśmy niczego przełomowego. Kolejny prymitywny system z prostackim przelicznikiem. Same restrykcje, żadnych profitów. Zero, nul, nic, figa z makiem, dubelszajs ;]
Problemem gry - nie tylko Wiedźmina - jest - jak ja to nazywam - brak zarządzania śmiercią. Gdy umieramy - po prostu pojawia się ekran ładowania. Takie to prostackie i prymitywne. W zasadzie tylko w Planescape Torment rozwiązano to tak, że idealnie pasuje do fabuły i świata. Również w World of Baldurs Gate (na szczęście). Dodałbym jeszcze np. zmodowany Skyrim (z modyfikacjami Death Alternative lub Sign of Arkay, z czego ta pierwsza nie działa poprawnie do tego stopnia, że jest niegrywalna).
Szczególnie ma to znaczenie, gdy gramy w trybie permadeath, co jest wyższym wyrażeniem szacunku wobec innych (np. w przypadku streama) lub siebie samego. Ale okej - po prostu w Wiedźminie nie ma alternatywy. Jak giniemy to giniemy, a - według mnie - łatwo zginąć. Pooglądajcie trochę streamów z Death march. Stosunkowo sporo osób wybiera ten tryb i ginie dosyć często, nie przejmując się niczym, ładując ponownie ekrany bez żadnego uczucia zażenowania.
Pomijam sytuacje, że próbujemy się mierzyć z przeciwnikami o zbyt wyższym poziomie w porównaniu do nas. Szczególnie ze znakami zapytania, bo nawet z tarczą Quen może się to skończyć tragicznie, (przykład). Ale nawet wtedy się to zdarza, gdy dorównujemy poziomami - np. w walce z Detlaffem. W drugim etapie na normalnym poziomie trudności jego atak nietoperzy sprawia, że tracimy 3/4 punktów zdrowia. Do czego zmierzam. Kurcze, ja rozumiem, że niektórzy są groźni, niebezpieczni, ale nawet Eredin czy jego generałowie dają nam szanse przeżycia. A Detlaff czy Największe koszmary Iris (chyba od 3 lub czwartego zaczynają używać tego specjalnego ataku) - jeśli nie wypracowaliśmy sprawności używania uników - kasują nas jednym atakiem. Tak samo jest np. ze strażnikami (pomijam durność skalowania poziomów). Chociaż wtedy jest naprawdę fajne rozwiązanie - tracimy złoto i budzimy się po jakimś czasie. Flow tudzież immersia są zachowane. Ale ciągle jest niekonsekwentnie.
Gra "oszukuje". Zdarza się, że - zbieg nieoczekiwanie nieprzyjaznych sytuacji sprawić może naszą śmierć. Opiszę moje 4 permanentne śmierci w Dzikim Gonie.
1. 30 poziom - upadek z wysokości. Zadanie "Ostatnie przygotowania". Mamy porozmawiać z Myszoworem w Siedzibie Lugosa Szalonego. W pierwszym etapie walczymy z Lugosem i jego wojownikami. Na podeście jest kusznik. Wszyscy giną, kusznik też. I tu wkracza mechanika ruchu. Chcę zejść, ale nie zdążam wyhamować na zakręcie schodów i lecę na ryj. Spacja jako sturlanie nagle nie zadziałała. Należy przełączyć na chodzenie ręcznie ;] Na usprawiedliwienie dodam, że byłem po 3 piwach (z czego 2 to portery). Na ogół jak spadamy lub skaczemy z wysokości, można się sturlać spacją. Jednak czasem to po prostu nie działa i - ja - nie wiem od czego to zależy. Może od kierunku ruchu - pionowego lub poziomego?
Niekonsekwencja. Jak wchodzimy do wnętrz - najczęściej bieganie jest automatycznie przełączane na chodzenie, ale nie ma tu jakiejkolwiek konsekwencji. Raz jest tak (przełączanie automatycznie), innym razem i w innym miejscu nie. Czasem można biegać z shiftem, a czasem nie. Pomijam fakt, że w trybie walki praktycznie nie możemy używać wspinania i przeskakiwania przez przeszkody. Trzeba podejść (nie podbiec - to ma znaczenie) i wtedy można. Ale w trybie walki automatycznie włącza się bieganie. Raaaany.
2. 24 poziom. "Poszukiwania rynsztunku szkoły niedźwiedzia". Sugerowany poziom - chyba 18, więc mam zapas. Ruiny Fortu Etnir. 2 gargulce na 13 poziomie i żywiołak lodu na 20. Gargulce wyskakują w powietrze i skaczą na nas (powodują wytrącenie z równowagi, oszołomienie) oraz mają 2 potężne ataki. Walczyłem z jednym, drugi sobie łaził gdzieś dalej, ale znudziło mu się dłubanie w nosie i postanowił się przyłączyć. Skoczył na mnie, a moment wcześniej ten pierwszy mnie uderzył i zdjął Quen. Wyrwanie chwasta, znaczy Geralta było tak szybkie, że ledwo zdążyłem się zorientować, co się stało. Tarcza schodzi, zostaję oszołomiony przez skoczka, a ten pierwszy wali mnie 2 razy. Bye, bye.
Teoretycznie przewyższałem zadanie poziomem. Teoretycznie.
3. 12 poziom - "Powrót na Krzywuchowe Moczary". Sugerowany poziom to około 8 (może nawet niższy), więc mam - w teorii - ładny zapas. Walka z biesem. Relikt pojawia się zawsze, gdy zostanie jeden trupojad. Dodam jeszcze, że wcześniej trochę łaziłem i nabijałem punkty życia na odwarze z północnicy (wilki, Grota smokobójcy). Więc został topielec, którego chciałem szybko usunąć, żeby zająć się biesem. Yhym. Niefartownie topielec zdjął mi Quen, a w tym momencie bies zaszarżował na mnie, mimo że był otoczony łowcami czarownic i żołnierzami barona. Zgon. Znów to samo. Niby wyższy poziom, a jednak nie.
4. Poziom 1. Biały Sad. Warg na 5 poziomie (żadnych znaków zapytania czy czaszki, bez jaj). Jedno najzwyczajniejsze chapnięcie od przodu. Miałem już mutagen z upiora i nawet jakieś dodatkowe punkty życia z premii. Jw.
Generalnie wydaje mi się, że naszym problemem może być często to, że chcemy zbyt szybko wygrać/przejść walki. Brakuje cierpliwości, a walki często są tak skonstruowane, że cierpliwość popłaca. Vide - Klucznik w Posiadłości Everaców. On odzyskuje masakryczne ilości zdrowia. I w zasadzie jest w stanie się całkowicie wyleczyć się trupami - są chyba 2 tury. Podobnie jest z Upiorem z obrazu. Te zdolności regeneracyjne są naprawdę upierdliwe. Pamiętam, że za pierwszym razem Porońca u Barona udało mi się pokonać jakoś po 2-3 kwadransach tłuczenia silnymi atakami. A to było po tym, jak zorientowałem się, że szybkie ataki zadają za małe obrażenia (pomijam fakt, że miałem zdolności niezoptymalizowane i jakiś śmieszny 3-4 poziom).
Po drugie primo (albo i trzecie). Sytuacje, walki, zdarzenia są odpowiednio oskryptowane, Możemy się zesrać, ale niektórych zdarzeń nie da się zakończyć wcześniej lub później. Przykład: "Po omacku", walka z wojownikiem Dzikiego Gonu. On się regeneruje 2 razy i po prostu nie wiem czy jest możliwe odpowiednio szybkie zabicie ogarów, żeby mu w tej regeneracji przeszkodzić. Za drugim razem już tak, nie odzyskuje całego zdrowia.
Przykład. "Po omacku" walka że golemem czy żywiołakiem. Jak już potworek jest na skraju śmierci, Keira zabija go błyskawicą, mimo że praktycznie wcześniej nie zadawała jakichkolwiek obrażeń.
Przykład. "Pijak z Oxenfurtu". Zawsze ucieknie po utracie 1/3 punktów życia. Po prostu uaktywni się odpowiednia scenka.
Przykład. "Historia Ciri" | "Nilfgardzki kontakt". Kojarzycie na pewno te dzikie pieski i stada wilków nawet z Białego Sadu. Są naprawdę śmiertelnie niebezpieczne nawet dla postaci z kilkoma poziomami. A teraz Ciri i pierwsze walki z wilkami. W zasadzie żadnego zagrożenia, jeśli zbytnio na zbyt wiele sobie nie pozwalamy. Geralta pieski czy wilki mają na 2-3 gryzy, a Ciri? Dziesiątki co najmniej. Ale już podczas ucieczki z Wyspy Świątynnej (opowieść Jaskra) kusznik zadaje masakryczne obrażenia tak, że Ciri traci co najmniej 1/3 zdrowia, a i niekiedy połowę lub więcej.
Walki we wnętrzach i niektóre w otwartym terenie. Są zjebane w bardzo wielu przypadkach. Sorry, ale nie mogę określić tego inaczej. Są powiązane ze scenkowością (koszmarną i w zasadzie też zjebaną) i pracą kamery, która doprowadzić może do wściekłości. Do tego dochodzi kwestia oświetlenia. Jeśli ja w dzień muszę używać Kota lub pochodzi we wnętrzach, tzn., że coś jest nie tak (szczególnie w Baucleair). Można pod to podpiąć też np. walki na pięści. Jest cutscenka i często zanim zareagujemy (podczas czarnego ekranu trzeba już wstukiwać unik/kontratak), obrywamy petardę prosto w ryj. W przypadku zbrojnych niektórzy przeciwnicy używają Rozpłatania i są w stanie nas zabić jednym ciosem. Np. ten łowca czarownic z zdania z Jaskrem (moment w chatce niziołków) albo w kasynie Skurwiela Juniora.
Niezabijalność i Drugie życie z rozszerzonych mutacji. Więc tak - ta pierwsza zdolność działa RAZ podczas walki. Z czego nie wiadomo jak mechanika traktuje walki. Czy np. ze stadem białych wilków i niedługo potem np. topielców to są dwie walki czy jedna. Czy ma na to wpływ adrenalina, która musi się wyzerować? Trochę próbowałem to testować, ale poległem ze względu na niekonsekwencję. W efekcie ta zdolność - moim zdaniem - jest użyteczna, bo działa. Jednak nie można na niej polegać, bo jednak czasem nie działa. Podobnie jest z Drugim życiem - czasem działała podczas walki z Caranthirem (ma chyba nawet specjalny komentarz), a czasem nie. Ale co np. gdy mam Niezabijalność (z adrenaliną -> eliksir) i Drugie życie. Walka Detlaffem -> atak nietoperzy -> zgon. NIEKONSEKWENCJA.
Walka z Eredinem - w pierwszym etapie na statku on zadaje jakieś śmieszne obrażenia, podczas gdy Caranthir jest w stanie nas zabić soplami lodu (gdy trafią wszystkie).
Walka w Kaer Morhen. Będę się modlił za tego człowieka, który stworzył jej scenariusz. Będę się modlił do Lucyfera i bogini Kali, tak dla pewności. Poproszę o kocioł z dwimertu napełniony tym samym płynem, co Bomby dwimerytowe. I zamiast ognia będzie Białe Zimno oraz kapiące sople prosto w oczy. I ty Stwórco Bitwy w Kaer Morhen nie będziesz siedział w tym kotle, tylko NA nim, gołymi półdupkami. Stwórco Bitwy w Kaer Morhen, jeśli wierzysz w jakichś bogów, to lepiej zacznij się do nich modlić ;]
Określając tę bitwę jako zjebaną, byłby to dla niej komplement. To zjebanie to apogeum [i]zjebalności[i/]. Nie mówię o wykonaniu tylko idei i efekcie. Poziom irytacji, przekombinowania, silenia się na patetyczność oraz przesycenia fabularnego tego wydarzenia są perfekcyjnie zniechęcające i odrzucające. Walka - już od narady przed - powoduje największe natężenie tego typu uczucia, które jest w najwyższym stopniu nieznośne do tego stopnia, że nawet nie chcemy myśleć o czymkolwiek podobnym, nie mówiąc o jego odczuwaniu. Tu powinna być odpowiednia opcja - coś jak szybka walka w Heroes Might and Magic z deklaracją strat, jakie chcemy ponieść. Bez zmrużenia okiem poświęciłbym nie tylko Vesemira, ale i w pierwszej kolejności Zoltana (za beczki z mahakańskim spirytusem), Myszowora (za gaz), Hjalmara (za zbędność), Eskiela (za efektowość, nie efektywność), Roche'a (to samo, co za Hjalmara) - i z lekkim bólem serca - Ves. Waham się czy nie dodać Triss (za kule ognia i amulet).
Bitwa w Kaer Morhen to absolutnie coś z tego typu, co należy zrobić, ale nie odczuwa się przy tym żadnej radości z wykonania, nie mówiąc o przyjemności. To coś, co powinno być zakazane za swoją obmierzłą próbę stworzenia czegoś epickiego. To karykatura, groteska i potworność.
Dobra starczy. Na razie.
Dobry temat. Zakładam, że mowa o "Drodze ku zagładzie".
Si, inne tryby nie mają racji bytu.
EDIT:
Ok, lecim na szczecim walim na koszalim... kilka odpowiedi na Twoje pytania Kinski:
Odnośnie umiejętności z drzewka walki dającej 'wskrzeszenie' niezabijalność - warunkiem jest minimum 1 punkt adrenaliny (pełny), jak go nie ma umiejka nie działa (dlatego trzeba uwaać by z młyńcem nie przesadzić i nie zużyć adrenaliny :P
drugie życie z mutacji - zdolność potencjalnie idealna, faktycznie mocno średnia - dlaczego? ano dlatego że nie działa natychmiast jak niezabijalność (tam walczysz dalej i ledwie zauważasz że zadziałała) - nieee... geralt klęka jakby się szykował by przeciwnikowi zrobić dobrze i klęczy pod nieznisczalnym queenem przez 1-2 s a w tym czasie wrogowie cię otaczają i nawalają w tarczę... z chwilą gdy zejście możesz dać radę uskoczyć.. ale równie dobrze możesz zebrać 3 ciosy w tym jeden w plecy i papa :P
Gdy chodzi kulę ognia od Triss dla Ciri... ona i tak działa tylko podczas oblężenia a później już nie :D żeby jej uniknąć trzeba od razu po kliknięciu 'mignąć' z dala od okręgu (najelpiej mignąć raz i odbiec albo dwa razy bo przy pojedynczym możemy dostać ogniem w rzyć)
Też nie mam pojęcia od czego zalezy amortyzowanie upadku z wysokości dzięki spacji bo działa tak w 60% wypadków czyli jak chce
Co do zdolności działajacych 'raz podczas walki' - chodzi o wyjście z trybu bojowego. Gdy zaczynasz skakać w górę zamiast rzucać sie głową naprzód i turlać podczas uniku to znaczy że nie jesteś już w trybie walki ergo walka się skońcyła (nawet jeśli po prostu dałeś dyla od przeciwnika na tyle daleko że przestać cię gonić). Można to poznać też po efekcie vfx na Geralcie jeśli jakaś mutacja się uaktywnia w trakcie walki
_________________
Heinrich Heine napisał/a:
Sen jest dobrą rzeczą, śmierć jeszcze lepszą, ale najlepiej byłoby wcale się nie narodzić.
Alvarez o modowaniu napisał/a:
Może przytoczę twierdzenie Liberty'ego, które jakoś tak idzie: planujesz jakiś projekt, wyznacz sobie termin, pomnóż potrzebny czas przez 2 a i tak nie zdążysz.
Wybrane fragmenty banterów:
Edwin napisał/a:
-Phi! Porównywać mnie do jakiegoś podrzędnego nekromanty! (Stanowczo na zbyt wiele sobie pozwala, muszę pokazać mu gdzie jego miejsce.) Prawdopodobnie przemawia przez ciebie zwykła zazdrość. Wy, maluczcy macie tendencje do zawiści wobec tych, którzy was przerastają. Ja zaś czynię to nie tylko talentem ale i wzrostem, karzełku.
-*Posłał Edwinowi szeroki uśmiech przemawiając serdecznym tonem* Jeszcze raz nazwiesz mnie „karzełkiem” a utnę ci na dole coś niezwykle małego, co może jednak mimo wszystko być ci drogie. Gdy zaś chodzi o te dyrdymały o talencie... znów przypominasz mojego żałosnego, byłego towarzysza...
Minsc napisał/a:
-Niebywałe, że ten chomik jeszcze oddycha. Znajdując się nieco bliżej ciebie wielkoludzie na pewno zaniechałbym tej czynności, powiedz, uważasz że pranie onuc urąga twej męskości, czy po prostu lubisz informować wrogów zapaszkiem o tym, iż się do nich zbliżasz?
-Boo być może jest niewielki Montaronie, ale jest też o wiele silniejszy niż się zdaje. A to, co czujesz to zapach prawdziwego mężczyzny, który przykryje każdy odór zła, na jaki trafi, co nie, Boo?.
Viconia napisał/a:
-Mmm... wciąż robisz wrażenie Viconio, moja ty hebanoskóra kusicielko. Zdajesz sobie sprawę jak działasz na otoczenie, prawda?
-Oczywiście samcze, dzięki temu jalukul, mężczyźni tacy jak ty – myślący kroczem zamiast głową – stają się łatwiejsi w kontrolowaniu
Moja walka z archegryfem z filmiku zapodanego przez Kinskiego była pocieszna. Najpierw przez kilka minut ostrożnie go podskubywałem (był 24 levele wyżej) cały czas chroniąc się quenem co zredukowało jego pasek zdrowia tak do połowy aż w końcu ptaszysko dostało bełtem w locie tak niefortunnie że spadło z klifu i sobie głupi dziób rozwaliło co zakończyło walkę.
Co do fajnych walk (niekoniecznie trudnych) to podobało mi się starcie z Imlerithem a konkretnie jego druga faza kiedy zaczyna on "migać" w stylu Cirii. Unikanie go nie było specjalnie wymagające ale płynność jego i moich ruchów była dziwnie satysfakcjonująca.
A ja kilka razy obniżałem dla osiągnięćć. Koszmary Iris na pewno, chyba Goliat oraz turniej rycerski w Toussaint.
Adrenalina dla Niezabijalności nie jest dla mnie problemem. Ulepszony Las Mariborski zapewnia nam 1 punkt. Można zainwestować w zdolność z drzewka. Wnerwia tylko ta niby losowość działania, chociaż kilka razy uratowała mi życie, np. podczas walki z Fineasem w turnieju gwinta. Trzeba uważać na szybkie ataki, bo w zasadzie nie ma jak ich skontrować. W sumie lepiej mieć jak nie mieć. Na czerwone zdolności najczęściej przeznaczam 3 sloty, więc dwie do Szybkiego ataku oraz Niezabijalność.
Jest jeszcze kilka irytujących rozwiązań odnośnie mechaniki walki:
- postać przestaje biec i zaczyna podchodzić, gdy chcemy zaatakować przeciwnika.
- brak możliwości zmiany zdolności i mutagenów podczas walki, ma to sens, ale jest bardzo nieprzyjazne.
- walki na pięści czyszczą nam efekty, ale nie zawsze poziom zatrucia; podobny efekt mają niektóre cutscenki fabularne.
- atakowanie sprawia, że postać porusza się do przodu, niebezpieczne podczas walki np. na urwiskach (Skellige) czy podestach.
- chaotyczne poruszanie się podczas ataków przy kilku celach, nie widzę różnicy między alternatywnym trybem poruszania się a standardowym.
Też zauważyłem, że niektóre animacje się bugują. U mnie najczęściej to czart, który podczas atakowania z boku, nie może się obrócić, bo uniemożliwia to jakoś Kontratak. I wiwerna z okolic wiatraka. Jak wpadnie do jaskini - w zasadzie do wejścia - to nie może się wydostać.
Kiniu noo... od kogo jak od kogo ale od Ciebie się tego nie spodziewałem usłyszeć (xD
Goliata zdejmujesz na 1 strzała... doslownie - jeśli masz zdolność jaka spowalnia czas podczas celowania z kuszy (3 punkty = spowolnienie 45%) jest to fraszką. Myk polega na tym iz strzał z kuszy w oko = natychmiastowa śmierć. To samo dotyczy giganta chmurowego z Krainy Baśni. Zdolność przydaje się również podczas turnieju rycerskiego kiedy ścigamy się na torze i po drodze musimy ustrzelić kilka celów by się nam czas nie skończył/
Kinski napisał/a:
- chaotyczne poruszanie się podczas ataków przy kilku celach, nie widzę różnicy między alternatywnym trybem poruszania się a standardowym.
bo on dotyczy tylko kolebania się na boki podczas biegania i responsywności na myszkę np podczas jazdy na płotce, nie ma wpływu na walkę ;)
3 umiejętności na zdolności czerwone? uuuu... to masz chyba build ostro zwalony mocium panie, najlepsze to takie w jakich masz 60% szermierki, 35% alchemii a 5% to zdolności szare i magicne
_________________
Heinrich Heine napisał/a:
Sen jest dobrą rzeczą, śmierć jeszcze lepszą, ale najlepiej byłoby wcale się nie narodzić.
Alvarez o modowaniu napisał/a:
Może przytoczę twierdzenie Liberty'ego, które jakoś tak idzie: planujesz jakiś projekt, wyznacz sobie termin, pomnóż potrzebny czas przez 2 a i tak nie zdążysz.
Wybrane fragmenty banterów:
Edwin napisał/a:
-Phi! Porównywać mnie do jakiegoś podrzędnego nekromanty! (Stanowczo na zbyt wiele sobie pozwala, muszę pokazać mu gdzie jego miejsce.) Prawdopodobnie przemawia przez ciebie zwykła zazdrość. Wy, maluczcy macie tendencje do zawiści wobec tych, którzy was przerastają. Ja zaś czynię to nie tylko talentem ale i wzrostem, karzełku.
-*Posłał Edwinowi szeroki uśmiech przemawiając serdecznym tonem* Jeszcze raz nazwiesz mnie „karzełkiem” a utnę ci na dole coś niezwykle małego, co może jednak mimo wszystko być ci drogie. Gdy zaś chodzi o te dyrdymały o talencie... znów przypominasz mojego żałosnego, byłego towarzysza...
Minsc napisał/a:
-Niebywałe, że ten chomik jeszcze oddycha. Znajdując się nieco bliżej ciebie wielkoludzie na pewno zaniechałbym tej czynności, powiedz, uważasz że pranie onuc urąga twej męskości, czy po prostu lubisz informować wrogów zapaszkiem o tym, iż się do nich zbliżasz?
-Boo być może jest niewielki Montaronie, ale jest też o wiele silniejszy niż się zdaje. A to, co czujesz to zapach prawdziwego mężczyzny, który przykryje każdy odór zła, na jaki trafi, co nie, Boo?.
Viconia napisał/a:
-Mmm... wciąż robisz wrażenie Viconio, moja ty hebanoskóra kusicielko. Zdajesz sobie sprawę jak działasz na otoczenie, prawda?
-Oczywiście samcze, dzięki temu jalukul, mężczyźni tacy jak ty – myślący kroczem zamiast głową – stają się łatwiejsi w kontrolowaniu
Przed walką z Goliatem zmieniłem, bo za szybko ginął ;] Zmiana nie pomogła. W końcu zresetowałem zdolności pod kuszę, żeby uzyskać odpowiednie osiągnięcia. Za którymś razem się udało.
To osiągnięcie odnośnie turnieju jest dość irytujące. Szczególnie trafianie manekinów na pełnej prędkości. Już naprawdę nie chciało mi się walczyć z tym Gregorem, czy jak mu tam. A wróciłem wcześniej do niestrzeleckich zdolności.
Cytat:
3 umiejętności na zdolności czerwone? uuuu... to masz chyba build ostro zwalony mocium panie, najlepsze to takie w jakich masz 60% szermierki, 35% alchemii a 5% to zdolności szare i magicne
Ale wiesz, że w zasadzie to nie ma aż takiego znaczenia? Sprawdzałem i nie ma większych różnic przy inwestycji w czerwone lub zielone, bo to one są kluczowe odnośnie zwiększania obrażeń wyjściowych. Oczywiście przy wybraniu odpowiednich zdolności. Młyńców nie używam - są fajne (szczególnie z wyciągiem z echidny), ale mają umiarkowaną użyteczność. Rozpłatanie jest baaaaardzo wolne i praktycznie nieużyteczne przy walkach z szybkimi przeciwnikami. Krwawienie można rozwiązać inaczej, ale i tak większość tego typu efektów (także trucizna, podpalenie, ogłuszenie itd.) nie działa na tych najważniejszych bossów.
Szarych nie używam, bo nie dają premii z mutagenów. Za pierwszym razem miałem 3/4 czerwonych, 1/3 zielonych i 1/3 niebieskich. Wybrałem 2-3 szare, ale zresetowałem. Smakosz? Zbędny praktycznie - jedzenia jest mnóstwo i za darmo, a zyskujemy dodatkowe premie i mamy dodatkowy slot. Odpowiednie techniki szkół są już godniejsze uwagi, ale wolę jednak porządek. Niektóre szare działają podobnie do wyciągów, więc też jakaś alternatywa.
To tylko cyferki. Poza tym nie ma czegoś takiego jak najlepsze buildy. Raczej kwestia wykorzystania zdolności. To, że np. mam 3/4 zielonych i po 1/3 pozostałych nie znaczy, że to jest na stałe. Gdzieś po 20 którymś poziomie eliksiry oczyszczenia są tanie jak barszcz, więc warto mieć kilka.
Najoptymalniej byłoby dopasowywać drzewko zdolności (pancerze, bronie też) przed co poważniejszymi walkami, ale komu chce się na to tracić czas...
Łojjj panie, musicie nieco popracować nim zrobicie w W3 "Paulinkę" :D
To screen ze zmodowanego W3 (mody umieściłem w temacie na tym subforum. W przypadku niezmodowanej gry pozbywamy się (z aktywnych podczas walki bo punktów na wykupienie i tak nam wystarczy) umiejętnosci nr: 23, 25, 26,22 ,21,19,20 i 14
- Jak widać mutacja daje nam dodatkowe obrażenia od miecza zależne od zatrucia (chodzi o ilość punktów zatrucia a nie zatrucie % dlatego im więcej wyłykamy mikstur tym mocniej bijemy - odwary też się w to wliczają).
- umiejętności 11, 15 i 25 pozwalają nam na maksymalne zatrucie na poziomie 4 odwary + 1 mikstura (np kot) lub 3 odwary + 4 mikstury i obrażenia rzędu +240%. W przypadku gdy nie mamy modów 11+15 pozwolą nam łyknąć 3 odwary +2 miksturki (wciąż obrażenia powyżej +200%)
- 5,8,9,10 to zdolności defensywne - nie tracimy adrenaliny gdy nas ktoś walnie, podczas odskoku mamy redukcję 100% obrażeń, zawsze zaczynamy z 1 punktem adrenaliny i możemy go zużyć z automatu na darmowe wskrzeszenie raz na kilka minut. Dodatkowo o wiele szybciej generujemy adrenalinę atakami mieczem
- 1,2,3,4 i 24 to typowe zdolności dodające nam pary w łapie, nie tylko generujemy adrenalinę jak szaleni ale też bijemy szybkimi atakami o wiele mocniej. Może zastanawiać ostatnia umiejętność techniki walki szkoły kota - zwiększa szansę na trafienie krytyczne i obrażenia od lekkich ataków za każdy element lekkiego ekwipunku (ale dzięki temu że w zbroi nosimy słowo runiczne "lekkość" wszytskie 4 elementy - zbroja, rękawice, buty, spodnie - sa traktowane jako lekkie z automatu i dostajemy max bonus niezlależnie od tego co realnie nosimy)
- 6 zapewnia nam 2% szansy za każdy punkt adrenaliny na natychmiastowe abicie wroga. Dzięki wszytskim pozostałym umiejętnością i faktowi że bazujemy na szybkichatakach przynajmniej jednego wroga w każdej walce kasujemy z automatu (adrenalina ładuje się na max w kilka sekund a potem kaźdy cios ma 6% szansy na uderzenie vorpalne)
- 17 sprawia e każdy z 4 mutagenów daje nam 150% swojego bonusu, dzięki ilości czerwonych skili na załączonym obrazku nasze obrażenia znowu szybują w kosmos
- 12 i 16 to skille jakie musimy wziąć by dojśc do tych które są nizej w drzewku, o ile 12 to coś niezbyt przydatnego (jeśli jednym z odwarw jest ten jaki regeneruje nam 10% zadanych obrażeń leczymy się szybciej niż wróg moze je zadawać ale raz na jakiś czas miksturę golniemy w trakcie walki) o tyle 16 daje nam darmowe +3.000 hp .
- 13,14 i 18 bazują na olejach nakładanych na broń. 13 sprawia e z automatu ignorujemy 25% obrażeń jakie może zadać nam człowiek/potwór podatny na olej jakiego obecnie używamy, jeśli mamy 3 punkty adrenaliny (znów odwołanie do czerwonych zdolnosci powyżej) 14 zwiększa obrażenia przy trafieniu krytycznym potwora/człowieka podatnego na dany olej o 100%, zaś 18 sprawia ze każdy zabity w danej walce potwór/człowiek zwiększa szansę na zadanie ciosu krytycznego o 50% (czyli przy walce z kilkoma wrogami gdy zabijemy pierwszego mamy szansę na krytyk ~100% dla całej reszty - 50% z zielonej zdolności +20% z technik szkoły kota +5% bazowe + bonus za zdolności 1-4 nie pamiętam ktre podnosiły szansę)
Ekwipunek jaki nosimy - spodnie, buty i rękawice szkoły wilka (bonus z arcymistrzowskich sprawia ze możemy nakładać na miecz nie 1 ale 3 oleje na raz... czyli podczas walki z kilkoma typami monstrów otrzymujemy bonusy zielonych zdolności przeciwko wszytskiemu co żyje) + reszta opcjonalna, choć osobiście uywam zbroi cechu niedźwiedzia (parametry obronne) i mieczy dodających max obrażenia przy krytyku (jak wspomniałem w tym buildzie krytyki zadajemy prawie co cios) czyli np stalowy miecz rycerski z toussaint + geszeft
EDIT: Built by Tuldi, na necie spotkać mozna innebijące jeszcze mocniej acz osobiście wolę bardziej zrównoważone, ten tutaj to nie glasscanon ginący od hita.. no i nie musi bazować na ataku od tyłu z rozplatania bo i takie widziałem ( )
EDIT2: Screena zrobiłem z New game+ ale dopiero na krótko po prybyciu do toussaint dlatego nie ma na nim ostatniej niebieskiej zdolności - odbijania części obrażeń przez queena na atakującego. Przy odwiedzeniu miejsc mocy będą tam 2-3 punkty zaleznie od tego jakie opcje wybierzemy w grze.
_________________
Heinrich Heine napisał/a:
Sen jest dobrą rzeczą, śmierć jeszcze lepszą, ale najlepiej byłoby wcale się nie narodzić.
Alvarez o modowaniu napisał/a:
Może przytoczę twierdzenie Liberty'ego, które jakoś tak idzie: planujesz jakiś projekt, wyznacz sobie termin, pomnóż potrzebny czas przez 2 a i tak nie zdążysz.
Wybrane fragmenty banterów:
Edwin napisał/a:
-Phi! Porównywać mnie do jakiegoś podrzędnego nekromanty! (Stanowczo na zbyt wiele sobie pozwala, muszę pokazać mu gdzie jego miejsce.) Prawdopodobnie przemawia przez ciebie zwykła zazdrość. Wy, maluczcy macie tendencje do zawiści wobec tych, którzy was przerastają. Ja zaś czynię to nie tylko talentem ale i wzrostem, karzełku.
-*Posłał Edwinowi szeroki uśmiech przemawiając serdecznym tonem* Jeszcze raz nazwiesz mnie „karzełkiem” a utnę ci na dole coś niezwykle małego, co może jednak mimo wszystko być ci drogie. Gdy zaś chodzi o te dyrdymały o talencie... znów przypominasz mojego żałosnego, byłego towarzysza...
Minsc napisał/a:
-Niebywałe, że ten chomik jeszcze oddycha. Znajdując się nieco bliżej ciebie wielkoludzie na pewno zaniechałbym tej czynności, powiedz, uważasz że pranie onuc urąga twej męskości, czy po prostu lubisz informować wrogów zapaszkiem o tym, iż się do nich zbliżasz?
-Boo być może jest niewielki Montaronie, ale jest też o wiele silniejszy niż się zdaje. A to, co czujesz to zapach prawdziwego mężczyzny, który przykryje każdy odór zła, na jaki trafi, co nie, Boo?.
Viconia napisał/a:
-Mmm... wciąż robisz wrażenie Viconio, moja ty hebanoskóra kusicielko. Zdajesz sobie sprawę jak działasz na otoczenie, prawda?
-Oczywiście samcze, dzięki temu jalukul, mężczyźni tacy jak ty – myślący kroczem zamiast głową – stają się łatwiejsi w kontrolowaniu
Rany, to jakiś endgame character, z rozwiniętymi wszystkimi mutacjami i zmodowany dodatkowo (6 nowym miejsc na mutageny, yhym). Od kiedy używalny? Podstawy. 4 większe czerwone mutageny? Tzn., żeby je wytworzyć potrzebnych jest 36 mniejszych mutagenów. Teraz mam 34 poziom i nazbierałem bez farmienia (naprawdę mi się nie chce) mniej niż 30. Delikatnie uwzględniłem tylko kilka miejsc z potworami, które mają zwiększoną szansę na czerwony mutagen (alghule, martwe utopce, drony). Pierwsze zwykłe czerwone mutageny zaczynają się po 10 poziomie i nie jest łatwo je zdobyć (ten alghul koło Downwarren ma ok. 12-15 poziom). Czyli co? Przez 3/4 rozgrywki mam czekać i w międzyczasie farmić czerwone mutageny jak szalony (bo i odwary też wymagają) oraz sprawdzać cyferki czy są odpowiednio wysoko? Po to, żeby w efekcie niszczyć przeciwników 1-2 trafieniami?
Tuldor, za stary jestem na to. Dla mnie najważniejsze jest, żeby nie zginąć ;] Wiem, że "mamy zabić każdego uzbrojonego skurwysyna, zanim on nas zabije". I każdy to robi na swój sposób, a czy jest on bardziej lub mniej skuteczny, to kwestia drugorzędna. Grunt, że jest skuteczny. Możesz próbować mnie przekonywać, ja Ciebie.
Ja np. używam kontrataku i nie potrzebuję redukcji przy unikach, bo nie jestem trafiany, a jeśli to rzadko.
Resolve i Razor Focus? Można je zastąpić i już na początku możemy mieć pełną adrenalinę podczas walki. Ewentualnie możemy zaczynać od jednego lasu mariborskiego (ulepszone wersje uzyskujemy stosunkowo szybko) i w razie potrzeby ładować kolejne, jeśli chcemy utrzymywać odpowiedni poziom.
Zdolności strzeleckie z Obrony i Strzelectwa? Nie wybieram, ale nie twierdzę, że są nieprzydatne. Wszystkie są dobre, kwestia wykorzystania czasu i miejsca. Odbicie strzał? Można sobie radzić bez tego, bo każdy wypracowuje sobie swoje własne metody.
Dla mnie wybór poszczególnych zdolności i ich - nazwijmy to - optymalizacja bojowa, nie jest problemem. Jednak to, że nie możemy zmieniać zdolności w trybie walki, uważam za dość nieprzyjazne rozwiązanie.
Używanie określonej puli zdolności to zmierzone działania autorów. Mnie się system podoba i uważam go za przemyślany o dobrej strukturze. A jak ktoś ma inne zdanie - wolna wola i może używać moda Enhanced Edition. Może też będę.
A ja używam Gryfa i Niedźwiedzia ;] Bardziej cenię wizualia niż statystyki, dlatego Kotowi (arcymistrzowskiemu) mówię kategoryczne nie. Ten kaptur... Znowu trzeba się pomodlić do Lucyfera i Kali ;]
Od kiedy grywalny?
Od samego początku Kinski - w pierwszej kolejności rozwijasz aksji (dodatkowe xp w dialogach piechotą nie chodzi) oraz dwie zdolności alchemiczne na 1 poziomie (ilość punktów zatrucia się potraja i nawet zatruci na 100% nie otrzymujemy żadnych obrażeń od eliksirów więc i łykać możemy je bez obaw) reszta idzie w dolności czerwone aż osiągniemy ~20 poziom, wtedy zaczynamy ra czerwone raz zielone. Podstawową grę kończymy mając poziom ~62z rozwiniętym drzewkiem czerownym na max, 3/4 mutacji i zielonymi zdolnościami wszystkimi poza ostatnim rządkiem
4 Czerwone mutageny? To pikuś w momencie gdy dochodzisz do krwi i wina - skolopendlomorfy dropią czerwone mutageny (średnie nie mniejsze) w 90% wypadków + dzięki ziółkom z corvo bianco masz możliwość zmiany koloru większego mutagenu - osobiście stosuję Zielony=> Czerwony. Ah tak, podczas gry nie sprzedajemy mutagenów z potworów - w piwnicy winnicy możemy wszytskie je mienić na zwykłe mutageny o adekwatnym kolorze ;)
Cytat:
Ja np. używam kontrataku i nie potrzebuję redukcji przy unikach, bo nie jestem trafiany, a jeśli to rzadko.
:-> A wspominałeś coś o Detlafie i ataku nietoperzami, ta jedna zdolność praktycznie pozbywa się problemu, podobnie podcas walk w zwarciu z dużą ilością przeciwników - możesz się swobodnie przez nich 'przetoczyć' na wolna przestrzeń.
Hmm... odbicia strzał na rozpisce nie mam, też nigdy nie używam
Nie lubisz kapturka? Bluźnierca za każdym razem gdy patrzę na kapturek przypomina mi się W2 i zbroja bratobójcy :D
_________________
Heinrich Heine napisał/a:
Sen jest dobrą rzeczą, śmierć jeszcze lepszą, ale najlepiej byłoby wcale się nie narodzić.
Alvarez o modowaniu napisał/a:
Może przytoczę twierdzenie Liberty'ego, które jakoś tak idzie: planujesz jakiś projekt, wyznacz sobie termin, pomnóż potrzebny czas przez 2 a i tak nie zdążysz.
Wybrane fragmenty banterów:
Edwin napisał/a:
-Phi! Porównywać mnie do jakiegoś podrzędnego nekromanty! (Stanowczo na zbyt wiele sobie pozwala, muszę pokazać mu gdzie jego miejsce.) Prawdopodobnie przemawia przez ciebie zwykła zazdrość. Wy, maluczcy macie tendencje do zawiści wobec tych, którzy was przerastają. Ja zaś czynię to nie tylko talentem ale i wzrostem, karzełku.
-*Posłał Edwinowi szeroki uśmiech przemawiając serdecznym tonem* Jeszcze raz nazwiesz mnie „karzełkiem” a utnę ci na dole coś niezwykle małego, co może jednak mimo wszystko być ci drogie. Gdy zaś chodzi o te dyrdymały o talencie... znów przypominasz mojego żałosnego, byłego towarzysza...
Minsc napisał/a:
-Niebywałe, że ten chomik jeszcze oddycha. Znajdując się nieco bliżej ciebie wielkoludzie na pewno zaniechałbym tej czynności, powiedz, uważasz że pranie onuc urąga twej męskości, czy po prostu lubisz informować wrogów zapaszkiem o tym, iż się do nich zbliżasz?
-Boo być może jest niewielki Montaronie, ale jest też o wiele silniejszy niż się zdaje. A to, co czujesz to zapach prawdziwego mężczyzny, który przykryje każdy odór zła, na jaki trafi, co nie, Boo?.
Viconia napisał/a:
-Mmm... wciąż robisz wrażenie Viconio, moja ty hebanoskóra kusicielko. Zdajesz sobie sprawę jak działasz na otoczenie, prawda?
-Oczywiście samcze, dzięki temu jalukul, mężczyźni tacy jak ty – myślący kroczem zamiast głową – stają się łatwiejsi w kontrolowaniu
Jak od początku? Zapodajesz screena z edngame (i z NG+) z rozwiniętymi mutacjami i dodatkowymi slotami z moda.
Yy, ale ja to wiem odnośnie przerabiania mutagenów. Krem i Wino to już ostateczny endgame (ze względu na rozwinięte mutacje). A ziółka się nie odnawiają, jeśli nie zrobimy postępu fabularnego (Marlena w Corvo). Widziałem kilka osób na streamach, które się na tym nacięły. Najpierw na dość niskich poziomach (ok. ~25) wymęczyły dotarcie do Toussaint (po to są właśnie walki z bandytami, gigantem i bruxą, aby spuszczać łomot), żeby mieć dostęp do pracowni. A potem nie miały absolutnie żadnego pojęcia dlaczego zioła się nie odnawiają.
Widzę Tuldor, że traktujesz zdolności i build jako coś stałego. Ja staram się nie, chociaż przyznam, że reset i ponowne ustawianie są trochę problematyczne. Tak samo jak używaniem określonych rynsztunków/broni. Teraz skończyłem główną część na 34 poziomie (w trybie one life to live) z takimi zdolnościami:
Udało się i w końcu Ciri została cesarzową. Aż się wzruszyłem, serio. Ale zdolności pewnie zmienię. Zaczynałem od zielonych, bo najszybciej dostępne są niebieskie i zielone mutageny, które spokojnie przed 10 poziomem można przerobić na większe. Nawet na ok. 5. Już na ok. 5 poziomie odkryłem Novigrad i Oxenfurt - dla gwinta, receptur i fabuły (kolejność priorytetów ma znaczenie). Punktów zdolności mamy wystarczająco dużo z miejsc mocy. Zielone - chodzi głównie o Synergię - zapewniają nam niemałe premie do wszystkich zdolności. Na 11 poziomie mamy już rynsztunek gryfa. Wystarczająco dobry i wizualnie akceptowalny. Przed Novigradem mam już rozwinięte Quen, Igni i Axii (dla największej ilości dialogów). Przed Skellige Axii można zmienić (lub dodać) na np. Aaard. Dość przydatny nawet od początku (-> powalenie), a potem daje nam pole rozwijania zamrażającej wersji. Chociaż u mnie mocno muli grę, do tego stopnia, że crashuje podczas walk z hanzami w Krew i Wino. Dodawanie czerwonych zdolności zaczyna się tak ok. 15-18 poziomu. Na Skellige czerwonych mutagenów jest trochę więcej, ale nadal nie są powszechne. Ale - jak to stwierdził Kliwer - nie ma to aż takiego znaczenia. Geraltino może być trochę lepszym szermierzem, czarownikiem lub alchemikiem, ale ciągle będzie wiedźminem. Mniej więcej w tym sensie. A czy będziemy bardziej czy mniej mieszać w kociołku i czy będzie nam polewka wychodziła bardziej czerwona, zielona lub niebieska? No będzie i co z tego?
Mam inne wyjście odnośnie Detlaffa. Minimalizuję ryzyko śmierci i po prostu nie walczę z nim ;] a Regisa nie narażam na gniew współbratymców (nie zawsze). To czy Henrietta czy Sayma żyją czy nie - nie ma ABSOLUTNIE żadnego znaczenia. W zasadzie to chętnie przyłączyłbym się do Detlaffa i zanihilowałbym Baucleair TOTALNIE. No, ale nie ma takiej opcji ;/ I trochę mnie to wnerwia, że nie ma bycia naprawdę złym i podłym w totalnym sensie - samo zabijanie to za mało.
ziółka się nie odnawiają, jeśli nie zrobimy postępu fabularnego (Marlena w Corvo)
To jest tak prawdziwe jak to że mądrość wpływa na rzuty obronne w baldurku :P (albo może to efekt jakiś starych patchy). W podstawowej wersji gry Marlena skończyła rozkawałkowana a do nowej gry+ przeniosłem ~30 ziółek więc w razie potrzeby mogłem mutageny zmieniać jak rękawiczki by wykupić brakujące mutacje.
By odnowić ziółka wychopdzisz z winnicy , odpoczywasz 1-2 dni (trzeba zastosować 3 odpoczynki bo max czas możliwy do ustawienia to 23h) i wracasz przy pomocy drogowskazu... wuala ziółka rosną ponownie.
Kinski napisał/a:
Minimalizuję ryzyko śmierci i po prostu nie walczę z nim ;]
Toż to profanacja :(
_________________
Heinrich Heine napisał/a:
Sen jest dobrą rzeczą, śmierć jeszcze lepszą, ale najlepiej byłoby wcale się nie narodzić.
Alvarez o modowaniu napisał/a:
Może przytoczę twierdzenie Liberty'ego, które jakoś tak idzie: planujesz jakiś projekt, wyznacz sobie termin, pomnóż potrzebny czas przez 2 a i tak nie zdążysz.
Wybrane fragmenty banterów:
Edwin napisał/a:
-Phi! Porównywać mnie do jakiegoś podrzędnego nekromanty! (Stanowczo na zbyt wiele sobie pozwala, muszę pokazać mu gdzie jego miejsce.) Prawdopodobnie przemawia przez ciebie zwykła zazdrość. Wy, maluczcy macie tendencje do zawiści wobec tych, którzy was przerastają. Ja zaś czynię to nie tylko talentem ale i wzrostem, karzełku.
-*Posłał Edwinowi szeroki uśmiech przemawiając serdecznym tonem* Jeszcze raz nazwiesz mnie „karzełkiem” a utnę ci na dole coś niezwykle małego, co może jednak mimo wszystko być ci drogie. Gdy zaś chodzi o te dyrdymały o talencie... znów przypominasz mojego żałosnego, byłego towarzysza...
Minsc napisał/a:
-Niebywałe, że ten chomik jeszcze oddycha. Znajdując się nieco bliżej ciebie wielkoludzie na pewno zaniechałbym tej czynności, powiedz, uważasz że pranie onuc urąga twej męskości, czy po prostu lubisz informować wrogów zapaszkiem o tym, iż się do nich zbliżasz?
-Boo być może jest niewielki Montaronie, ale jest też o wiele silniejszy niż się zdaje. A to, co czujesz to zapach prawdziwego mężczyzny, który przykryje każdy odór zła, na jaki trafi, co nie, Boo?.
Viconia napisał/a:
-Mmm... wciąż robisz wrażenie Viconio, moja ty hebanoskóra kusicielko. Zdajesz sobie sprawę jak działasz na otoczenie, prawda?
-Oczywiście samcze, dzięki temu jalukul, mężczyźni tacy jak ty – myślący kroczem zamiast głową – stają się łatwiejsi w kontrolowaniu
Mam wersję 1.32. Praktycznie wszystkie sposoby farmienia czerwonych mutagenów zostały wyeliminowane, a raczej obniżono szansę na ich zdobywanie. Poza tym nie chce mi się tego robić.
Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził ziół. Kluczowy dla ich odnawiania jest zadanie z wichtem. Rozbudowałem Corvo najszybciej jak się da. Zebrałem zioła i sukcesywnie sprawdzałem czy się odnawiają. Medytowanie 2,3 czy 5 dni, powroty, zmiany map (Velen itd.), wykonywanie pobocznych questów, eksploracja połączona z medytacją NIC nie dały. Zioła "zaskoczyły" dopiero PO rozmowie z Regisem ("Pogłos") i rozpoczęciu misji związanej z wichtem ("Leże Bestii"). Medytacja 2-dniowa nie jest nawet konieczna.
Jak na razie jestem przed szturmem na zamek Dun Tynne. Byłem kilka razy zagrożony, a Niezabijalność nie zadziałała, mimo maksymalnej adrenaliny. To trochę irytujące. I kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że CDPR wykonał jedne elementy dobrze, inne bardzo dobrze, a niektóre fatalnie. Nie jest to jakikolwiek zarzut - każdy producent gier tak robi. Połączenie trybu walki z topografią obiektów jest fatalne. Największym zagrożeniem nie są przeciwnicy - jacy by oni nie byli - ale obiekty i możliwość w nich utknięcia, ograniczenia poruszania się czy nawet brak możliwości przeskoczenia durnego płotka. Whatever ;]
Cytat:
Toż to profanacja :(
Myślę o tym Detlalaffie ;] Problem jest taki, że mam tylko jedno podejście. Po dziewczynce z zapałkami (i innymi akcesoriami) nie będzie już powrotu. Na razie używam rynsztunku niedźwiedzia i mutacji skóry. W zasadzie otrzymywane obrażenia nawet przez grupy potworów nie są zbyt znaczące. Niezabijalność, Mutacja skóry, rynsztunek misia i ta zdolność zmniejszania obrażenia podczas uników w teorii powinny wystarczyć. Ta, w teorii. Po prostu nie dam rady unikać tych ataków nietoperzami.
jak to powiedziala plotka glosem Wojciecha Manna "kazdy ma jakies ograniczenia"
_________________
Heinrich Heine napisał/a:
Sen jest dobrą rzeczą, śmierć jeszcze lepszą, ale najlepiej byłoby wcale się nie narodzić.
Alvarez o modowaniu napisał/a:
Może przytoczę twierdzenie Liberty'ego, które jakoś tak idzie: planujesz jakiś projekt, wyznacz sobie termin, pomnóż potrzebny czas przez 2 a i tak nie zdążysz.
Wybrane fragmenty banterów:
Edwin napisał/a:
-Phi! Porównywać mnie do jakiegoś podrzędnego nekromanty! (Stanowczo na zbyt wiele sobie pozwala, muszę pokazać mu gdzie jego miejsce.) Prawdopodobnie przemawia przez ciebie zwykła zazdrość. Wy, maluczcy macie tendencje do zawiści wobec tych, którzy was przerastają. Ja zaś czynię to nie tylko talentem ale i wzrostem, karzełku.
-*Posłał Edwinowi szeroki uśmiech przemawiając serdecznym tonem* Jeszcze raz nazwiesz mnie „karzełkiem” a utnę ci na dole coś niezwykle małego, co może jednak mimo wszystko być ci drogie. Gdy zaś chodzi o te dyrdymały o talencie... znów przypominasz mojego żałosnego, byłego towarzysza...
Minsc napisał/a:
-Niebywałe, że ten chomik jeszcze oddycha. Znajdując się nieco bliżej ciebie wielkoludzie na pewno zaniechałbym tej czynności, powiedz, uważasz że pranie onuc urąga twej męskości, czy po prostu lubisz informować wrogów zapaszkiem o tym, iż się do nich zbliżasz?
-Boo być może jest niewielki Montaronie, ale jest też o wiele silniejszy niż się zdaje. A to, co czujesz to zapach prawdziwego mężczyzny, który przykryje każdy odór zła, na jaki trafi, co nie, Boo?.
Viconia napisał/a:
-Mmm... wciąż robisz wrażenie Viconio, moja ty hebanoskóra kusicielko. Zdajesz sobie sprawę jak działasz na otoczenie, prawda?
-Oczywiście samcze, dzięki temu jalukul, mężczyźni tacy jak ty – myślący kroczem zamiast głową – stają się łatwiejsi w kontrolowaniu
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum