Coś z czasów gdy głos Dickinsona był w szczytowej formie (był w niej tak mniej więcej do połowy lat 90, później zaczęło się powolne obniżanie lotów) bo obecnie przykro go słuchać na żywo.
No nie stresuj mnie, bo się strasznie na ten koncert na koniec miesiąc najarałem . Zresztą, skoro nie słyszałem go wcześniej na żywo, to może nie będę mógł dostrzec, że mu się pogorszyło...
Generalnie mam ogromny sentyment do "Brave New World", jako że od tej płyty zacząłem słuchać IM.
Pierwsze spotkanie z Maidenami, pamiętam jak dziś. To było krótko po premierze płyty "A Matter of Life and Death". Znajomy podrzucił mi dwie płyty. Najnowszą w tamtym czasie i "The Number of the Beast". Zacząłem od tej drugiej, konkretnie od "Prisonera", dalej poszło już samo.
Odnosząc się do "listy memorego", ja ułożyłbym to w taki sposób
16. Iron Maiden
15. Killers
14. The Final Frontier
13. Virtual XI
12. The X Factor
11. A Matter of Life and Death
10. The Number of the Beast
9. Powerslave
8. Seventh Son of a Seventh Son
7. Fear of the Dark
6. No Prayer for the Dying
5. Piece of Mind
4. Somewhere in Time
3. Brave New World
2. Dance of Death
1. The Book of Souls
Pierwsze dwie płyty podeszły mi najsłabiej co nie znaczy że uważam je za kiepskie. W dziesięciostopniowej skali dałbym im szóstkę. Generalnie mam wrażenie że po "Fear of the Dark" przestali robić muzykę dla fanów a zaczęli dla siebie i ten kierunek który obrali bardzo mi się podoba. Płyta "The Book of Souls" w mojej opinii byłaby doskonałym zwieńczeniem ich muzycznej działalność, niemniej jednak mam wciąż nadzieję na jeszcze jeden album.
Cahir napisał/a:
Ale generalnie jedno muszę przyznać, z płyty na płytę głos Dickinsona coraz bardziej mnie drażni. O ile na niższych rejestrach wciąż brzmi genialnie i ciary po plecach dalej przechodzą, to gdy wchodzi na wyższe tony, to momentami nie da się go słuchać.
Starość panie i lata intensywnej eksploatacji. Cóż poradzić. Na płycie po obróbce nadal brzmi to dobrze ale na żywo, no cóż...
Cahir napisał/a:
A przechodząc płynnie do wokalistów to, nie jestem w stanie zrozumieć, jakim cudem przeoczyłem takiego wielkiego wokalistę jakim był Ronnie James Dio.
Zazdroszczę, sam chętnie poznałby jego muzykę raz jeszcze. Nie ma to ja dołączyć do Black Sabbath i jednym utworem pozamiatać cały dorobek poprzedniego wokalisty.
Cahir napisał/a:
Dla mnie najlepsza piosenka z najnowszej płyty "Firepower". Kurde jaka ta płyta jest dobra.
Kurczę a mi jakoś zupełnie nie podeszła (za wyjątkiem "No Surrender"), już znacznie lepiej słuchało mi się poprzedniej "Redeemer of Souls".
W sieci krąży też parę ciekawych coverów, ale fakt faktem, oryginału nic nie przebije. Przyznaję, że nie słuchałem za bardzo Kamelot, znam jeszcze tylko "The Haunting" (chociaż tu podoba mi się bardziej cover w wykonaniu Yannisa Papadopoulosa i Vicki Psarakis).
_________________ Then they summoned me over to join in with them
To the dance of the death.
Into the circle of fire I followed them
Into the middle I was led
Wiek: 102 Posty: 189 Podziękowania: 20/44 Skąd: z Kociej Wieży
Wysłany: 2020-09-30, 08:18
Kamelot był kiedyś męczonym przeze mnie zespołem, do dziś bardzo go lubię. A co do coverów, to rzeczywiście sporo jest całkiem całkiem. Yannis to jeden z moich ulubieńców, genialny głos.
_________________ Nie drażnić lwa!
- Dlaczego? - zapytałem dozorcy.
- Dostaje biegunki - odrzekł.
Stanisław Jerzy Lec
Kamelot był kiedyś męczonym przeze mnie zespołem, do dziś bardzo go lubię. A co do coverów, to rzeczywiście sporo jest całkiem całkiem. Yannis to jeden z moich ulubieńców, genialny głos.
Polceam cover Crimson Glory "Masque of the Red Death" w wykonaniu Yannisa. Genialne.
_________________ Then they summoned me over to join in with them
To the dance of the death.
Into the circle of fire I followed them
Into the middle I was led
Poza tym kończę zapoznawanie się z dyskografią Judas Priest. Świetny kawałek z płyty "Nostradamus":
Alone
Poza tym płyta jest niewątpliwie kontrowersyjna. Doczytałem w necie, bo sam nie potrafiłem tego zrozumieć, że w nagraniach wykorzystano na potęgę syntezatory gitarowe. Mamy więc tu heavy metalowy koncept album z nadużywanymi syntezatorami... Iron Maiden byli w tym miejscu w 1988 roku I jeszcze wyszło im lepiej.
Lecisz po kolei? To chyba ostatnia udana płyta Priestów. Na dwóch ostatnich sporadycznie trafiają się utwory warte posłuchania a przynajmniej ja je tak odebrałem. Wiele osób (w tym Cahir) chwaliło "Firepower" ale ja kompletnie jej nie czuję, w ucho wpadł mi tylko No Surrender.
Poza tym kończę zapoznawanie się z dyskografią Judas Priest. Świetny kawałek z płyty "Nostradamus":
Alone
Poza tym płyta jest niewątpliwie kontrowersyjna. Doczytałem w necie, bo sam nie potrafiłem tego zrozumieć, że w nagraniach wykorzystano na potęgę syntezatory gitarowe. Mamy więc tu heavy metalowy koncept album z nadużywanymi syntezatorami... Iron Maiden byli w tym miejscu w 1988 roku I jeszcze wyszło im lepiej.
Lecisz po kolei? To chyba ostatnia udana płyta Priestów. Na dwóch ostatnich sporadycznie trafiają się utwory warte posłuchania a przynajmniej ja je tak odebrałem. Wiele osób (w tym Cahir) chwaliło "Firepower" ale ja kompletnie jej nie czuję, w ucho wpadł mi tylko No Surrender.
Dokładnie tak, lecę po kolei. Właśnie jestem na tej ostatniej płycie i rzeczywiście nie jest za bogato. Chociaż podkreślę jeszcze raz, że zagorzałym wielbicielem Judas Priest nie jestem. Stąd zresztą przegląd całej dyskografii i wybieranie najciekawszych utworów z kolejnych płyt. Już tej wcześniejszej płyty słuchałem z większą atencją.
No Surrender jest rzeczywiście bardzo fajny. Na razie nie potrafię jeszcze wybrać żadnego innego utworu, ale słucham muzyki podczas innych zajęć, więc nie do końca wychwytuję nawet kiedy przelatuje mi w odtwarzaczu cały album.
Edit. No dobra, przysłuchałem się wszystkim utworom na spokojnie. Trzeba przyznać, że płyta jest bardzo równa i każdy utwór z osobna zdaje się brzmieć naprawdę dobrze (perkusja!), ale jako całość album jest trochę nudny.
Zostawiłem sobie w sumie pięć utworów (były już albumy, z których nie wybrałem nawet tylu), ale pewnie za jakiś czas wrócę do całego "extractu" z priestów i niektóre z tych utworów wyrzucę w diabły
Jak to jest możliwe że ten zespół tak długo ukrywał przede mną fakt swojego istnienia i dopiero oglądając jakiś biedny horror wyłowiłem go z soundtracku. Memory, ty na pewno znasz. Ty znasz wszystko co wyszło przed latami 90. Zawiodłem się na tobie
Znałem ten zespół z nazwy. Nie kojarzę, żebym kiedykolwiek słuchał. Przesusowałem wczoraj po kilku kawałkach na YT. Mam wrażenie, że w podobnym okresie w Polsce taką muzykę grało kilka kapel (Sztywny Pal Azji, Kobranocka, Róże Europy), tylko nie miały takiego heavy metalowego wyglądu. Zasłuchiwałem się tym polskim rockiem w drugiej połowie lat osiemdziesiątych... Aż odkryłem Iron Maiden, Running wild, Manowar
Wiek: 102 Posty: 189 Podziękowania: 20/44 Skąd: z Kociej Wieży
Wysłany: 2022-08-31, 16:10
memory napisał/a:
Flotsam and Jetsam - No Place for Disgrace
Miłe zaskoczenie, memory. Ma w sobie coś ta płyta, biorąc pod uwagę rok wydania, nie dziwi mnie brzmienie. Mój wewnętrzny tygrys Ci dziękuje, bo zespół mi umknął.
_________________ Nie drażnić lwa!
- Dlaczego? - zapytałem dozorcy.
- Dostaje biegunki - odrzekł.
Stanisław Jerzy Lec
Próbowałem kilka lat temu mierzyć się z całą ich dyskografią, z nadzieją, że pozostałe płyty będą na podobnym poziomie, ale chyba poza "Quatro" nie znalazłem tam już nic dla siebie. I nawet ta nie wytrzymuje porównania z No Place for Disgrace. Pierwsza (Doomsday for the Deceiver) jest w sumie też dość wpadająca w ucho, tylko że jeszcze bardzo surowa.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum